Skąd się biorą żelki?

Misie, buteleczki, malinki, długaśne dżdżownice… wszyscy znamy żelki i prawdopodobnie wszyscy posiadamy swój ulubiony rodzaj (który bezczelnie wyżeramy dzieciom, ale to tak na marginesie). Skąd jednak wzięły się żelki i kim właściwie był geniusz, który je wymyślił?

Mroki historii
Zanim ludzkość wpadła na błyskotliwy pomysł wynalezienia żelków, starożytni raczyli się innego rodzaju słodkościami: były to głównie ciastka, miód, daktyle oraz chałwa. Z kolei w średniowiecznej Europie, największym hiciorem sztuki cukierniczej były różnego rodzaju pierniki – do czasu, aż Hiszpanie nie najechali Azteków, przechwytując ich złoto, a przede wszystkim - czekoladę. 
Niestety, aż do początku XIX wieku, do produkcji czekolady i wszelkich słodkości, wykorzystywano bardzo kosztowny cukier trzcinowy, więc niewielu mogło pozwolić sobie na taki luksus jak słodycze. Sytuacja uległa jednak zmianie w momencie, gdy ludzie opracowali metodę uzyskiwania cukru z buraka, co pozwoliło na znaczne obniżenie cen, dzięki czemu słodycze trafiły pod przysłowiowe strzechy. Wciąż jednak nie znano żelków - aż pewnego razu, ktoś wpadł na pomysł połączenia buraczanego cukru z żywicą drzew akacjowych, czyli tak zwaną gumą arabską – i tak właśnie powstał pierwszy na świecie żelek. 

Jak robi się żelki?
Sam proces produkcji żelków nie był (i nadal nie jest) szczególnie skomplikowany: wystarczyło podgrzać żywicę akacjową z cukrem, dobrze wymieszać, a na koniec dodać owoce czy bakalie. Być może smak tych specjałów był całkiem przyzwoity, ale ich wygląd prawdopodobnie pozostawiał wiele do życzenia – do czasu, aż pewien niemiecki cukiernik, pan Hans Riegel, wpadł na pomysł stworzenia pierwszego żelkowego miśka. 
Dlaczego wybór padł akurat na misia, a nie na jakieś inne zwierzę? Podobno inspiracją dla pierwszego żelka z prawdziwego zdarzenia były równie prawdziwe niedźwiedzie. Jakkolwiek egzotyczne nam się to wydaje, warto pamiętać, że w tamtym okresie, tresowane lub walczące niczym zapaśnicy niedźwiedzie, stanowiły główną atrakcję na wszelkiego rodzaju imprezach czy jarmarkach. 
Pomysł ze słodkim, żelkowym misiem okazał się jak najbardziej trafiony – amatorami tego przysmaku byli zarówno zwykli ludzie, jak i wielkie postacie współczesnego świata; żelkowe miśki uwielbiał podobno Albert Einstein, a także ostatni cesarz Niemiec, Wilhelm II.

 

 

 

Zobacz również